sobota, 3 września 2016

Paris, Paris. Jeśli złocenie opraw, to tylko tu!

Kto wpadł na pomysł, żeby szkolić się w złoceniu opraw złotem płatkowym w Paryżu, przy temperaturze 37 stopni Celsjusza! Kto złocił ten wie, że narzędzia do złoceń trzeba rozgrzać do temperatury powyżej 100 stopni. A w pracowni złotniczej ani klimatyzacji, ani wiatraczka, bo złoto płatkowe raczej nie lubi nieoczekiwanych podmuchów. Mimo niedogodności klimatycznych jestem bardzo zadowolona. Wszystkie tajemne receptury, sposoby na ratowanie skóry a przede wszystkim doświadczenie używania narzędzi francuskich introligatorów przywiezione do Warszawy. Merci Julie!

Zanim pozwolono mi dotknąć złoto (mimo, że przywiozłam własne), trzeba było wykonać wiele ćwiczeń z tłoczenia ślepego linii równoległych na grzbiecie. To podstawowe zadanie uczy nie tylko prawidłowej postawy ale i pewności w prowadzeniu ręki - choć lepiej byłoby powiedzieć w prowadzeniu całego ciała.


W międzyczasie, dla urozmaicenia, zawieziono mnie do Klasztoru sióstr Benedyktynek Abbaye de Saint-Louis du Temple w Vauhallan. Urocze dwie siostry prowadzą tam tradycyjną introligatornię. Dzięki nim odkryłam jakiej maszyny mi brakuje - oto ona, Martini Frauenfeld, model raczej przed 1920.


Najciekawsze były zajęcia z titrage - to umiejętność wyznaczania pozycji tekstu i zdobienia na grzbiecie. Nie jest to proste, bo ludzkie oko w magiczny sposób od razu wychwytuje fałsz. Napis nie może być ani za nisko, ani za wysoko i w żadnym wypadku na środku. Poniżej moje zmagania z grzbietem - zaliczone!