Papier japoński niszczy się tak samo jak papier europejski. Podlega zmianom fizycznym i chemicznym. Ciemnieje, wiotczeje, atakują go owady, pigmenty przyspieszają proces degradacji włókien. Nie mówiąc już o zniszczeniach mechanicznych spowodowanych ręką człowieczą.
Jest tylko jedna cecha papieru japońskiego, która mocno różni go od papieru europejskiego i którą bardzo łatwo zaburzyć. Z uwagi na brak zaklejenia powierzchniowego, papier japoński (ten stary, który nie był jeszcze suszony na metalowych panelach) jest matowy, puszysty i miękki w dotyku. Każda próba kąpieli wodnej, tak często stosowana w konserwacji, usztywnia jego włókna. Jeśli dodatkowo zastosowano prasowanie pod obciążeniem, sprasowuje się włókna ze sobą czyniąc papier cieńszym. Dlatego do napinania papieru japońskiego lepiej stosować Karibari niż rozwiązania przyjęte dla papierów europejskich.
Z kolei dublaż, stosowany niezwykle często po to, aby wygładzić załamania struktury papieru albo ukryć jego nierówności, jeśli nie był wykonany w Japonii również przynosi zniszczenia. Zastosowane zaklejenie usztywnia miękkie włókna morwy papierowej a z czasem czyni je kruchymi. Tak stało się z podłożem papierowym jednej z prac, która trafiła do pracowni do konserwacji.
Kruchy papier zaczął pękać. Pęknięcia niewielkie, jednak doskonale widoczne w świetle przechodzącym, trzeba było uzupełnić. Nie można krawędzi takiego pękniecia po prostu przybliżyć do siebie, ze względu na zastosowany przez kogoś dublaż, który usztywnił całe podłoże papierowe. Jedyne rozwiązanie to uzupełnienie ubytku włóknami celulozowymi pochodzącymi z papieru japońskiego. Poniżej zdjęcie po uzupełnieniu przed retuszem (odwrocie, zdjęcie w świetle odbitym) oraz po konserwacji (lico, zdjęcie w świetle przechodzącym).